3 kwietnia 2016

Podziemne Miasto Osówka

"Trasa Ekstremalna.
Zwiedzanie Podziemnego Miasta Osówka z przewodnikiem. Trasa historyczna plus dodatkowo przepływ łodzią desantową, pokonanie chodnika poszukiwaczy skarbów: za pomocą kładek, pomostów, mostka wiszącego nad wodą /nie ma innej możliwości. Preferencje dla ludzi sprawnych."
Takie informacje znajdziemy na stronie internetowej Podziemnego Miasta Osówki.

Kilka razy mocno się zastanawiałam czy to aby na pewno trasa dla mnie.
Ale Mężu stwierdził, że zapowiada się bardzo ciekawie i nie ma innej opcji. Damy radę!

Ale najpierw ciutkę historii tego miejsca:
Pod koniec 1943 r. Niemcy rozpoczęli budowę obiektów Riese w Górach Sowich na Dolnym Śląsku w tym kompleksu Osówka. Prowadzono prace w różnych miejscach. Powstawały systemy obronne na powierzchni ziemi i podziemne sztolnie. Prace przerwano na początku 1945 roku. Ze względu na zbliżającą się Armię Czerwoną i Wojsko Polskie. Po wojnie obiekt został splądrowany i zamknięty. W 1995 roku rozpoczęto zabezpieczanie i adaptację. Od 1996r. obiekt udostępniony do zwiedzania.
Obecnie zwiedzać można 1500 m. podziemnych korytarzy, wyrobisk, hal i bunkrów.


Na początek dostajemy kaski.
Panowie Przewodnicy się śmieją, że dobrze iż niebieskich kasków jest tak dużo. Będzie czym wybierać wodę, jak łódź zacznie tonąć.
Yyy i tu już pierwszy stres - no jak to "łódź zacznie tonąć?!"

Wchodzimy do sztolni. Jest nisko, czasem głową haczymy o sufit.

  

Przypomina mi się jak tata mi w dzieciństwie mówił (po walnięciu w coś głową) "pamiętaj wole, żeś na dole" :)
Pierwsze wyjście pod górę na drewnianych niby schodach.



Podekscytowanie jest, idziemy idziemy a gdzie te atrakcje? gdzie ta woda, łodzie..
Ale dzielnie tuptamy dalej. Oglądamy stanowisko strzelnicze, oglądamy na zdjęciach naziemną część kompleksu.

W końcu docieramy do punktu, z którego przejmuje nas drugi Przewodnik.
Po przemówieniu pyta, czy mamy latarki. No nie mamy. Tylko 2 osoby mają.
Przewodnik dzieli nas na grupy i wchodzimy do łodzi. Znaczy się my z Mężem zostajemy rozdzieleni. On płynie z pierwszą grupą, ja z drugą. Niestety, nie zmieścilibyśmy się w łodzi, gdyby mąż został.

 

Nie powiem, przeraziłam się. Zostałam sama z 5 osobami, które nie mówiły po polsku, byli razem i w dodatku jeszcze pod ziemią, w (prawie) egipskich ciemnościach...
I jeszcze nie wiem co tam na mnie czeka, gdzie oni mi Męża wysadzili?! poszedł, a może nadal na mnie tam gdzieś czeka?



W końcu przypływa Przewodnik. Wsiadam jako pierwsza na koniec łódki. Po mnie reszta.
I płyniemy. Ale dosłownie chwilkę. Przewodnik "steruje" łódką za pomocą lin podwieszonych pod sufitem.
Próbuję coś filmować, ale niestety jest za ciemno.
Łódź się obraca i widzę, że czeka na mnie mąż. Z latarką. Ufff!
Ale! żeby nie było tak różowo.
Wysiadam i od razu zostaję wrzucona na głęboką wodę (nie, nie pływałam :D).
Tym razem przejście jest po desce zawieszonej na łańcuchach..bujającej się przy każdym ruchu!
I tu bardzo przydałaby się latarka czołowa. Przy niej ma się wolne ręce, a światło pada tam, gdzie patrzymy. My na dwie osoby mamy jedną latarkę i Mężu musi mi świecić, żebym widziała, gdzie idę.
Kolejno trasa wiodła po deskach ułożonych na wodzie w formie kładki.Trzymaliśmy się łańcuchów przy suficie i musieliśmy iść po deskach.





Gdy już tor przeszkód minęliśmy, resztę trasy przeszliśmy suchą stopą.
W sensie już nie po wodzie.




 

Przewodnik doprowadzał nas kawałek, gdzie przystawał i opowiadał gdzie jesteśmy, co tu było itp. Przejście zajęło nam 1,5g.
Na koniec jeszcze ścieżka w tunelu z okrągłych bali i już.
Troszkę się rozczarowaliśmy, że to koniec "atrakcji". Choć nie powiem, stresik był.

Polecam, za te 22zł/os warto przybyć i zwiedzić. Byle nie z małymi dziećmi.
Kawał historii, nie ma co!
Aaa, w sumie do zwiedzania udostępniono 6 sztolni. Do tego typu obiektów zaliczają się również podziemia zamku Książ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszymy się, że do nas zaglądacie!!
Prosimy, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza!