27 grudnia 2019

Jarmark Bożonarodzeniowy - Wrocław.

Pierwszy raz mieliśmy okazję być na jarmarku poza Poznaniem.
Wybraliśmy się..w poniedziałek. I to był strzał w dziesiątkę, bo było prawie pusto!
Mieliśmy okazję pojechać nowo oddaną S5! Dosłownie kilka dni po jej otwarciu :D


Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jarmark wrocławski na pewno nie jest przereklamowany.

Jest rękodzieło, ozdoby choinkowe, ozdoby do domu, ubrania - czapki szaliki rękawiczki skarpety..zabawki drewniane i nie tylko zabawki.

Znaleźliśmy budki m.in. z jedzeniem węgierskim :) i z porcelaną z Bolesławca.


Klarci najbardziej podobały się bombki na ogromnej cudownej choince, renifery z saniami.

Zresztą, zobaczcie sami. Nie będziemy wszystkiego zdradzać :)




Na koniec ciepła herbatka i powrót do
Poznania, który Klarcia cały przespała :)

Jarmark trwa od 22 listopada do końca grudnia 2019 ;)

11 grudnia 2019

Budapeszt z roczniakiem - powrót do domku

Autobus powrotny - z miasta na lotnisko - zatrzymuje się na przystanku Kalvin Ter. Po drodze mijamy jeszcze Węgierskie Muzeum Narodowe. Nie mieliśmy czasu by zajrzeć. Budynek zawsze oblegany przez sporą ilość osób, gdy obok przechodziliśmy.

Na przystanku czeka sporo osób, włącznie z tymi, z którymi przylecieliśmy do Budapesztu :)
Autobus zatrzymuje się, wchodzi pani z obsługi, wskazuje nam miejsce dla wózka.
Tym razem nie jest to miejsce siedzące, całe 30min jazdy na lotnisko zabawiamy Klarcię na zmianę, ona chciałaby wszystko widzieć i chodzić..

Na lotnisku wszystko gładko przeszło, byliśmy w wc gdzie udało się naszego Brzdąca ogarnąć na przewijaku.
Zjadamy pyszną kanapkę i kierujemy się do bramek. Tam dosyć sporo osób, zamieszanie, ja z Klarą pierwszeństwo, Krzysiek został...zdecydowanie na to trzeba mieć więcej czasu zarezerwowanego.
My byliśmy na styk i okazało się, że na zakup większych pamiątek nie było już czasu :(
Przede wszystkim - jeśli coś sobie upatrzycie na mieście podczas zwiedzania, nie kupujcie tego później na lotnisku. Kupcie to od razu. Ja oczywiście myślałam, że po drodze na autobus będą jeszcze sklepiki z pamiątkami i tam zakupię upominek z wakacji dla Klarci.
A guzik! Sklepy niektóre zamknięte..czasu do odjazdu autobusu niewiele.
No i na wolnocłowej okazało się, że moja pamiątka dla córci kosztuje 3x tyle co na mieście... oczywiście Polak mądry po szkodzie ;)

Poza tym, wyjście ze strefy wolnocłowej aż na płytę lotniska trwa chyba z 10-15min włącznie z kontrolą dokumentów przy wyjściu na płytę lotniska.
Ze względu na remont lotniska, ścieżki są wyznaczone i dość daleko trzeba iść. Nikt nie wozi busami. Nie jest łatwo, bo Klara nie chce siedzieć w wózku, Krzysiek ją niesie, a ja wiozę wózek z bagażem... Na lotnisku pod samolotem trzeba to wyjąć, poskładać i zabezpieczyć wózek..oj jest co robić, a ludki już w samolocie...

Lot przebiegł nam spokojnie, Klara troszkę chodziła po samolocie, troszkę wyglądała przez okno.
Mieliśmy trzy siedzenia dla siebie. Idealnie.
W połowie podróży Klarusia była zmęczona już, trochę popłakiwała, marudziła aż w końcu zasnęła w nosidełku ale na fotelu ;) już było za późno by iść do toalety :)




Za to powrót do domku z lotniska Ławica trwał ponad godzinę.. piątek..popołudnie..korki, korki, korki. Brutalne zderzenie z rzeczywistością oraz chłód i smog, którego w Budapeszcie nie było.

Welcome Home ;)

To była fajna przygoda!

10 grudnia 2019

Budapeszt z roczniakiem - cz 3.


Kolejny dzień - jak doszliśmy do siebie - to zwiedzanie Parlamentu!

Ale najpierw jeszcze dodatkowo spacer po mieście, trzeba było sprawdzić rozkład autobusów na jutrzejszy powrót na lotnisko.


Parlament.
To zwiedzanie mieliśmy wykupione już w Polsce, przed wylotem, za pośrednictwem strony internetowej.
Koszt to ok. 45/50zł osoba. Klara oczywiście bezpłatnie wchodziła.

Zwiedzanie wykupione na godzinę 14:30, nie było w ofercie zwiedzania języka polskiego, dlatego też zdecydowaliśmy się dołączyć do grupy angielskiej.

Wejście na teren Parlamentu wcale nie jest takie oczywiste! Strażnicy pewnie mają dosyć robienia za punkt info.. nawet spotkani po drodze Polacy (pod budynkiem) nie potrafili nam powiedzieć, gdzie jest główne wejście!

Koniec końców jest! należy (idąc od str Bazyliki) obejść prawie cały Parlament i dopiero tam jest wejście i schody w dół. Ale jest również winda, więc zjeżdżamy.

Na dole tłum! Kilka kolejek ludzików stoi i czeka na wejście. Na konkretną godzinę jest kilka grup - w różnych językach. My mamy język angielski. Nasze bobo (śpiące) wszystko ułatwia ;)
Np możemy wejść jako pierwsi, jeździmy też windą.
Wózek przejeżdża przez bramkę dla wózków dziecięcych i inwalidzkich. Wychodzą też od razu panie przewodniczki, do mikrofonu mówią kilka słów, kim są i co należy teraz zrobić.
Następnie przechodzimy przez kontrolę jak na lotnisku! Jedynie wózek z Klarą (śpiącą) o dziwo nie jest kontrolowany.
Zabieramy plecak, ale kurtki na szczęście możemy zostawić w szatni.

Dalej, gdy już grupa się zbierze, przewodniczka prowadzi na zwiedzanie. Pokonujemy z naszym Śpioszkiem w wózku pierwszych kilka schodów. Dalej, wyżej wyjeżdżamy wspomnianą windą.

Po terenie Parlamentu chodzimy tylko
z przewodniczką, na samym końcu grupy idzie strażnik. Nie ma mowy, by ktoś się zaplątał i sobie pozwiedzał na własną rękę ;) próbowałam ;)
A tak serio, wraz z kilkoma osobami, gdy nasza grupa już poszła próbowałam robić zdjęcia fasady budynku z korytarza, przez okno. Nie zauważyłam, że nagle zostałam sama! trwało to minutkę może. Tyle co się odwróciłam od grupy. Nagle pada: "Please join the group" yyy.. no już lecę.. no i wróciłam, ale od tamtego czasu pan strażnik miał mnie na oku i miałam wrażenie, że tam gdzie ja tam on :/
Tak więc nic się tam nie ukryje.

Przechodzimy do najważniejszego miejsca w całym Parlamencie - sali pod kopułą, gdzie są insygnia królewskie. Tam nie można robić zdjęć, zewsząd widoczne są kamerki, jest więcej strażników pilnujących grupę oraz dwaj specjalnie powołani do tej służby, strażnicy.

Następnie przechodzimy w kolejne miejsca, które już nie są strzeżone, ale tam nie wszędzie da się wejść całą grupą, a już tym bardziej z wózkiem, więc wchodzimy osobno. M.in. oglądamy salę obrad parlamentu, w której posiedzenia są do teraz. Nie jest to żadne muzeum ;) oprócz wyznaczonych tras, można poglądnąć kątem oka ;) co dzieje się w innych miejscach, ponieważ Parlament normalnie funkcjonuje.



Na koniec, oczywiście windą, zjeżdżamy do muzeum poświęconego Parlamentowi, a następnie przechodzimy przez sklepik z pamiątkami.

Po zwiedzeniu Parlamentu można udać się do kafejki, zjeść całkiem dobre kanapki, napić się herbatki, kawy. Niestety, kawiarenka jest czynna do 16tej i ok.15:50 panie już proszą o opuszczanie miejsc.

Przy kawiarence są toalety płatne ale! przy wyjściu/wejściu głównym także! bezpłatne, w toalecie dla inwalidów jest przewijak! bardzo duże ułatwienie dla nas.


Po wyjechaniu windą na górę, pod budynek Parlamentu, spacerujemy wokół, robimy pamiątkowe fotki, oglądamy okolicę.

No i udajemy się pod Most Małgorzaty. Mieliśmy w planie odwiedzenie Wyspy Małgorzaty, jednak nie wystarczyło nam już czasu. Pewnie przez ten deszcz pierwszego dnia, no i nasze żołądkowe przygody...

Wędrujemy po okolicy szukając również miejsca do nakarmienia naszego Głodomorka.
Znajdujemy całkiem przytulną małą kawiarenkę, totalnie na uboczu wśród bloków. Miłe panie przy zamówieniu kawy dają nam gorącą wodę dla Klary bez problemu, mamy więc dla Malca ciepły posiłek.

Na nasze nieszczęście zaczyna znowu padać deszcz :(  momentalnie robi się zimno, mokro i nieprzyjemnie. Postanawiamy kierować się już w stronę hotelu.

Po drodze jednak zaglądamy znów pod Parlament (i tak trzeba tamtędy przejść) i oglądamy go oświetlony! Niesamowite wrażenie, prawda?



Po powrocie do hotelu Klara jak zwykle korzysta z kącika zabaw.
Wieczorem pakowanie się, rano po śniadaniu wymeldowanie z hotelu i wyjazd na lotnisko, a potem lot powrotny do Poznania.

                         Koniec części 3.