30 listopada 2019

Budapeszt z roczniakiem - zwiedzanie cz.1

Wielka Synagoga.
Jako pierwszą, popołudniu po przylocie zobaczyliśmy Wielką Synagogę.
Jest to największa Synagoga w Europie! mieści 3000 osób.
Synagoga ma 75 metrów długości i 27 metrów szerokości. Obecny wygląd jest od 1996r kiedy została odbudowana po wysadzeniu w powietrze w 1939r.
Nie weszliśmy do środka, jedynie obeszliśmy ją z zewnątrz. Wiemy, że jest udostępniona do zwiedzania. Ale raczej w godzinach dopołudniowych.
Wieczorem jest pięknie oświetlona.



Bazylika św Stefana.
W strugach deszczu udaje się nam do niej dotrzeć. Z hotelu to ok 30 min z wózkiem.
Bazylika jest największym kościołem stolicy Węgier. Może pomieścić do 8500 wiernych. Obecnie jest konkatedrą archidiecezji Ostrzyhom-Budapeszt.
Zwieńczeniem bazyliki jest 96-metrowa kopuła z mozaiką przedstawiająca Boga Ojca.
Po wejściu do środka dopiero ukazuje się jej piękno, zdobienia, malunki no i ten ogrom!
Ołtarz odgrodzony, w ogóle boczne ołtarze również odgrodzone. Fajnie, bo wtedy nikt tego nie niszczy. Tylko naszej Klarci podobał się sznur haha.
Kopuła jest też wieżą widokową, ale my się nie decydujemy na wejście.
Przy wejściu wewnątrz, siedział ksiądz, trochę ogarniał zwiedzających - grupy. Oprócz tego przy wejściu jest skrzynka i wszyscy wyrzucali drobne na utrzymanie bazyliki.

Przy katedrze jest też spory plac, są kawiarenki.
Bez problemu można puścić dziecko żeby sobie pochodziło - nie ma samochodów.

Stamtąd już bardzo niedaleko (dosłownie 5 min) do słynnego Mostu Łańcuchowego. No i droga do niego prowadzi takim deptakiem, przy którym są sklepiki z pamiątkami oraz kawiarnie.

Jednak most później, my najpierw wędrujemy do California Coffee Company, gdzie pijemy ciepłą herbatę, suszymy się, a nasza Klara zjada ciepłą kaszkę (dostaliśmy gorącą wodę).
Z pełnymi brzuszkami idziemy dalej zwiedzać.
Pada coraz bardziej.
Klara zasypia w wózku.


Most Łańcuchowy.
W strugach deszczu, w zimnie jest potężny ale i smutny, nijaki. A Dunaj szary, bo pada, tramwaje wodne pływają. Parlamentu prawie nie widać, Zamek i Góra Gellerta ledwo widoczne.


Przechodzimy aż pod wzgórze zamkowe.


Dalej już wzdłuż Dunaju po stronie Budy, kierujemy się w stronę Mostu Elżbiety.


Po jego przejściu kierujemy się w pierwszą boczną ulicę, również deptak pełny sklepów.
Idziemy do końca i wychodzimy pod Halą Targową Vásárcsarnok.
Przy okazji podziwiamy tramwaje podobne do poznańskich.
Wreszcie przestaje padać!! I tak jesteśmy przemoczeni, ale już nie mokniemy :D


Hala Targowa Vásárcsarnok.
Miejsce z duszą!!
Obchodzimy halę na parterze, windą (co bardzo nas cieszy) wyjeżdżamy na górę. Tam oprócz rękodzieła, zabawek i pamiątek są miejsca z lokalnym jedzeniem. Niestety, brakuje miejsca dla nas z wózkiem, nie ma też za bardzo miejsca, żeby Klara mogła zjeść z nami, więc nie decydujemy się tam zostać.
Spacerujemy, oglądamy, kupujemy tylko niewielką pamiątkę dla siebie.


Wracamy, w kolejnej ulewie, do hotelu.
Już w hotelu zjadamy gorącą zupę gulaszową, ale szału nie ma :/ raz nie zawsze.

Za to Klara zachwycona szaleje do upadłego w kąciku zabaw dla dzieci w hotelowej restauracji.

Modlimy się, by nasze kurtki i buty do rana były suche. Bo w przeciwieństwie do naszej córeczki mamy po jednej kurtce i jednej parze butów.

                         Koniec części 1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszymy się, że do nas zaglądacie!!
Prosimy, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza!