19 listopada 2019

Budapeszt z roczniakiem - lot, hotel, transfer.

Od dawna chcieliśmy tam pojechać.

Nadarzyła się okazja. Ryanair wprowadził loty do Budapesztu. Śledziliśmy ceny biletów, wiedzieliśmy więc mniej więcej czego oczekiwać.

Gdy tylko w ręku trzymaliśmy dowód naszej Dziewczynki, kupiłam bilety na samolot, znalazłam polecany hotel na booking.com i rozpoczęliśmy odliczanie do urlopu.


Lot.
Trasa Poznań - Budapeszt.
Z Poznania lata Ryanair. Czas lotu..1 godzina! Nie 1,5g jak jest na stronie przewoźnika.
Wybraliśmy opcję "bagaż 10 kg do luku".
Oprócz tego każde z nas miało mały bagaż podręczny.

Na lotnisku Ławica do odprawy musieliśmy oddać wszystko, włącznie z opróżnionym i złożonym wózkiem. 

Osobno Klary picie szło (niekapek), tubki też osobno, nurofen (syrop) też.
I osobno kilka naszych kosmetyków pakowanych w torebkę strunową w pojemnikach po 100 ml każdy, całość ok. 800 ml (z Klary piciem).
Dość długo czekaliśmy w kolejce do bramek, nikt nas nie przepuścił, ale piesek kontrolujący bagaże na lotnisku nas uratował :)
Wszystko oddali, nasze torby, ale wózka i picia brak. Dopiero po około 10 min oddali wózek. Chwilę później Klarci niekapek.

Co ciekawe, wykupiliśmy miejsca obok siebie. Podczas odprawy w sobotę. W samolocie zaproponowano nam oddzielne i zupełnie inne niż te wykupione. Informowaliśmy, że specjalnie było wykupione żeby być razem. Głównie ze względu na malucha... koniec końców łaskawie poprosili innych pasażerów o zamianę miejsc (było chyba z 15 pojedynczych miejsc wolnych).
Do samolotu weszliśmy jako ostatni. I ostatni wychodziliśmy z niego po wylądowaniu.
A pas dla Klary dostaliśmy przy wejściu do samolotu. Pokazano nam jak go zapiąć do pasa mojego. Uparli się ze mała ma siedzieć na mnie (bo ja miałam Klarę do siebie przypisaną) od przejścia w samolocie.

Jak Klara zniosła swój pierwszy lot?
Bez problemu.
Trochę się buntowała przy pasach, ale piciu, chrupki, smok i książeczka dały radę. Gdy było bardzo źle, uśpiłam ją w nosidełku w wc, było cicho czysto i dało się malca wyciszyć. 13ta na zegarku to mniej więcej czas na drzemkę, a pobudka była po 6tej.


Trasa Budapeszt - Poznań.
Tak samo jak w Poznaniu wszystko oddane osobno, z tymże tym razem nie było naszych kosmetyków, tylko 2 tubki po 90 ml zamknięte, niekapek, mleko w proszku (porcja) i 90 ml wody w butelce.
I do tego mleka się przyczepili. Tłumaczyłam ze ma rok, że to dla niej, że woda i mleko. Zabrali na kontrolę, tak samo niekapek. Udało się i nie wyrzucili.
Niestety, miałam w podręcznym pół szklanki (otwartej) nutelli i wyrzucili :( gadali że regulamin itd. Wyrzucili. Ehh. 

Ja z Klarą jako pierwsza przeszłam. Klara sama przechodziła przez bramki, a dopiero później ja przeszłam. Oni chcieli ją brać na ręce przez te bramki (miałam stać przed, następnie podać im ją i potem sama przejść przez bramki; w Poznaniu przechodziłam z nią razem), ale wiedząc że będzie bunt, wolałam żeby przeszła sama te kilka kroków.
I pani z obsługi nam pomogła gdy przyjechały nasze bagaże. Wózka nie było oczywiście, a mąż nadal w kolejce do przejścia przez bramki stał!
Gdy już oddali mi wózek, było lepiej, bo Klara była bezpieczna (tłumy ludzi i nasza malutka Dziewczynka..a gdyby ją ktoś zabrał?! albo gdyby weszła nie tam gdzie trzeba?), W końcu mogłam się na spokojnie zająć bagażem i odłożyć go na bok, żeby nie blokować przejścia.

Tutaj również mieliśmy wykupione miejsca i siedzieliśmy na nich. Okno i środek. I nikt się nie czepiał.
Pas przynieśli i czekali aż Klara będzie do mnie przypięta. A jak spała w nosidełku, to też kazali zapiąć (lądowanie). Stała stewardessa i czekała aż go zapniemy!

Wózek w obu przypadkach pod samolotem czekał.



Dojazd do miasta i hotelu - garść informacji praktycznych.
Z lotniska jedzie autobus komunikacji miejskiej - linia 100E.
Koszt 900HUF/os. (Ok12 zł osoba).

Zatrzymuje się na dwóch stacjach (Kálvin tér i Astoria) jadąc do centrum; z czego druga to już blisko hotelu.
Zaraz po wyjściu z lotniska widać biletomaty i same busy. Przed wyjściem z lotniska jest też informacja gdzie co i jak jeśli chodzi o bilety komunikacji. Tam można też je zakupić.

W autobusie babeczka od kontroli (przed wejściem do autobusu sprawdzają bilety!) jak nas zobaczyła (śpiąca Klara w nosidełku, wózek, bagaż) to zrobiła raban i wygoniła siedzących ludzi na środku (gdzie były oznaczenia dla wózka i inwalidów) nas tam usadziła. Nie trzeba było 40 min stać :D
Wysiada się (jadąc do hotelu w którym mieszkaliśmy) na przystanku "Astoria".

Uwaga!! Przejazd powrotny (miasto - lotnisko) jest z przystanku Kálvin tér (na Astorii zatrzymuje się tylko w nocy jadąc na lotnisko).

Od przystanku "Astoria" mijając stację Metra i tramwaje, jest ok 15 min drogi do hotelu spacerem.



Hotel.
Wybraliśmy hotel Ibis Syles Budapest Center.
I to był strzał w 10!
Wybierając pokój dwuosobowy poprosiłam o łóżeczko turystyczne dla Klary, prosiłam też o cichy pokój. I to wszystko zostało spełnione, co nas bardzo ucieszyło.
Pokój niewielki, ale naszej trójce odpowiadał.
Bardzo czysto, ręczniki (nawet Klara w łóżeczku miała ręcznik :) ), żel pod prysznicem.
Mega wygodne łóżko!

Klarci łóżeczko też ok, ale z jednej strony ciut naderwane (ale wystarczyło ją inaczej ułożyć i było ok).

Na dole przy recepcji stał automat, były herbaty do wyboru i kawa. To stamtąd braliśmy gorącą wodę dla Klarci na mleczko.

Śniadania hotelowe.
Wędliny, sery, serki topione, pomidory, ogórki, papryki, pasty do chleba, kiełbaski, jajka, jajecznica, dżemy i miód.. soki, kawa i herbata (do wyboru herbaty).
Pieczywo oraz słodkie bułeczki. Owoce.
No i hit - gofry! Było ciasto, mogliśmy sobie robić z czym się chciało. Klara konsumowała nawet bez dodatków. Przy śniadaniu poprosiliśmy o krzesełko do karmienia, bez problemu dostaliśmy.



Obsługa pomocna. Bardzo miło, bez żadnego problemu uzyskiwaliśmy wszelkie potrzebne informacje.
Hotel jest w starej, odnowionej kamienicy.


Obok hotelu, dosłownie 2 min drogi, jest Lidl.
5 min spacerem do stacji metra Blaha Lujza tér (jakby na końcu lidla ;) ). Do Mostu Elżbiety w linii prostej jest ok. 30min spacerem.
Do Mostu Łańcuchowego ok.45min spacerem.

1 komentarz:

  1. Z ochrona na lotniskach to nieraz skaranie boskie! Pamietam, ze lecac w Polsce z Krakowa do Gdanska z Bi (wowczas mniej wiecej w wieku Kary), kazali mi upic troche wody malej, zeby udowodnic, ze to faktycznie dla niej. Kazda tubke sprawdzali pieczolowicie, czy nie za duzo ma kremu... A wylatujac ze Stanow, plecak z niekapkiem przeszedl przez tasme i nikt o niego nie zapytal! Dopiero sama pozniej sie zorientowalam! :O

    OdpowiedzUsuń

Cieszymy się, że do nas zaglądacie!!
Prosimy, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza!