3 maja 2016

Z wizytą w sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Licheńskiej

3 maja, idealny dzień na szybki wypad gdzieś niezbyt daleko od Poznania.
Wybór pada na Licheń. Nie jest daleko, a ja tam jeszcze nie byłam, od kiedy wybudowano bazyikę.
Dzień wcześniej sprawdzamy dojazd i pogodę. Zapowiadają przyjemną słoneczną aurę.
Więc klamka zapadła! Jedziemy.

Rano przez Poznań (w dodatku w święto) przejeżdżamy migusiem!
Nigdzie prawie żywej duszy.

Do Lichenia docieramy po dwóch godzinach.
Co kawałek, w prywatnych domach, są parkingi. Wszystkie w podobnej cenie, ale lepiej zaparkować gdzieś bliżej Bazyliki.
Jak się później przekonujemy, wybór był idealny.

Zabieramy ze sobą lustrzankę i wio! Przygoda i zwiedzanie czeka!

Ogrodami docieramy przed piękną wielką, ba! ogromną, bazylikę.

Troszkę fotek z dalsza, podziwiam też kolorowe tulipany.
Idziemy dalej. Gdy docieramy pod samą bazylikę, rozpoczyna się msza.
Więc w jej trakcie nie wchodzimy do środka, tylko zwiedzamy teren wokół.
A jest co oglądać.
Najpierw wokół samej bazyliki spacerujemy.
Troszkę fotek, troszkę zadumy nad ogromem budowli i lecimy dalej.



Planujemy zaliczyć wieżę widokową, ale kolejka jest jak stąd do końca świata!
Znaczy się...od kas aż do drzwi!
Postanawiamy spróbować później. A nóż widelec się uda! :)

Po sprawdzeniu na mapce co jak i gdzie, szybko docieramy pod Dom Pielgrzyma.
A tam przed domem, który oblegały tłumy pielgrzymów, rosły piękne tulipany w bukszpanowych płotkach. Przeurocze widoki. Gdybym mogła, gdyby nie było tylu ludzi wokół, tylko bym fotki pstrykała tych cudownych kolorowych tulipanów.


Dochodzimy do pierwszej kapliczki. Całej w drewnie. Otwarte drzwi zachęcają nas do wejścia.
W środku po 3 ławeczki z każdej strony, śliczny ołtarzyk.


Idziemy dalej. Mijamy kilka ołtarzy i znajdujemy kolejną kapliczkę.
Jest to Kaplica Mariańska.
Tym razem już nie w drewnie. Jest większa od poprzedniej.
Zachwycam się kolorowymi szkiełkami w oknach.


Spacerując dalej, dochodzimy do ogromnych kamieni z napisami: Monte Cassino, Grunwald 1410.


Kierujemy się w stronę Golgoty.
Tam przechodzimy całą Drogę Krzyżową. Przy III stacji mijamy śliczne oczko wodne, stawik z figurkami małych aniołków.
Po drodze, na kamieniach są napisy z różnymi cytatami.









Po drodze mamy miejsce, skąd idealnie widać całą Bazylikę.

Docieramy na sam szczyt Golgoty.


Schodząc zachodzimy jeszcze do Grobu Najświętszej Maryi Panny.


Po wyjściu z Golgoty, wchodzimy do jednego z kościołów przy Bazylice.
Tam zapalamy świeczki za naszych bliskich zmarłych, chwila na modlitwę, zdjęcia i idziemy dalej.


Ale nie idziemy w kierunku Bazyliki, ale w kierunku samochodu :)
Po drodze zrobiło się tak ciepło, że kurtka jest zbędna. A skórzana kurtka w torebce plus lustrzanka w ręce, to za duży ciężar jak na spacerowe zwiedzanie. No i buty zaczynają mnie coraz bardziej obcierać.
Jakie szczęście, że zabrałam swoje ukochane trampki!
W samochodzie zajdam deserek, który zrobiłam sobie w domu i wracamy do Bazyliki.
A raczej do parku przy Bazylice. Bo szukamy..ubikacji hehe.
Gdy w końcu ją znajdujemy (okazuje się słaba, ale z drugiej strony, miliony pielgrzymów tam przybywają, więc stan nie powinien dziwić), zaczyna grzmieć.
I nadchodzą chmury! Ale co to dla nas.. my nie z cukru, nie roztopimy się, jeśli przyjdzie deszcz.

Postanawiamy zaliczyć również wieżę widokową. Tylko .. nie piechotą w górę, a windą :)
W wieży znajdują się dwa zamknięte, wentylowane tarasy widokowe. Pierwszy taras znajduje się na wysokości 98 m (27 piętro).
Drugi jest na wysokości 114 m (31 piętro). Na punkt widokowy wieży można się dostać na dwa sposoby. Pierwszy, to możliwość wjazdu windą (wjazd trwa około minuty). Można także wejść schodami. Na na górę prowadzi "tylko" 762 stopni schodów (nasz rekord to 300 schodów na latarni morskiej w Świnoujściu - relacja tu i tu).
Winda prowadzi do pierwszego tarasu i wraca. Dalej idziemy schodami, które czasem są dość wąskie i mieści się jedna osoba. Tym razem nie ma zbyt wielu ludzi, kupujemy więc kartki okolicznościowe - bilety do przejażdżki windą i ustawiamy się w kolejce.
Przy wyjeździe na górę, przewodnik najpierw sprawdza nasze bilety, a później całej grupie opowiada króciutko co i jak, ile pięter, metrów.
Szybkie fotki w tłumie ludzisków. Ale nie ma tragedii. Ludzie są dość uprzejmi, czyżby dlatego, że większość to pielgrzmi? albo ze względu na miejsce? no nie wiem. Ale jest ciut lepiej niż w innych, tłumnie odwiedzanych miejscach.
Pięknie wygląda kopuła Bazyliki z góry.
Schodzmy na dół i czekamy w kolejce na windę. Przy trzecim podejściu się załapujemy.




Następne zwiedzanie to już sama Bazylika.
Przed deszczem i grzmotami chowamy się w Bazylice.
Wchodzę i.. oh jak pięknie.
Na drewnianych ławkach są zdobienia nawiązujące do Husarii Polskiej.
W ogóle w samej Bazylice dostrzegamy dużo nawiązań do Polski. Jednym z nich jest orzeł.
Przechodzimy też za ołtarzem i dalej spacerujemy po Bazylice podziwiając jej okazałość i piękno.





Największe wrażenie robią na mnie chyba te wszystkie witraże...a to jeden z nich :)


Po wyjściu z Bazyliki spacerujemy jeszcze troszkę po parku, aż docieramy do cudownego źródełka.
Nabieramy wody i idziemy nad jezioro. Niestety nadchodzą coraz większe chmury a w oddali słychać grzmoty. Szybkie foty i kończymy wizytę w tym miejscu.


Nie namyślając się długo, szukamy schronienia w restauracji, celem skonsumowania obiadku.
Kiepsko wybraliśmy, ale co zrobić... nigdy się nie wie, jakie jedzenie podadzą, gdy się nie zamówi i nie spróbuje.
Było zjadliwe, ale słabe.
Najlepszy był kompocik :) Jak w domu, za babcinych czasów!

W międzyczasie się porządnie rozpadało. W strugach deszczu wróciliśmy do samochodu.
Ulewa się skończyła tuż poza granicami Lichenia.

Licheń okazał się kolejnym idealnym miejscem na jednodniowy wypad poza Poznań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszymy się, że do nas zaglądacie!!
Prosimy, zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza!